sobota, 31 grudnia 2016

HYGGE

"Wyobraź sobie, że jest deszczowy dzień, a Ty siedzisz w fotelu pod kocem i czytasz książkę. Wyobraź sobie, że jesz kolację z przyjaciółmi i świetnie się bawisz. Wyobraź sobie, że siedzisz przed kominkiem z ukochaną osobą, a na zewnątrz szaleje zamieć. To, co właśnie odczuwasz, to hygge."

Kontynuując napoczęty kilka notek temu temat szczęścia, wrzuciłam na swoją tablicę słowo HYGGE. Cytat, który mogliście przeczytać na górze pochodzi z okładki książki właśnie tak zatytułowanej. Jej autorem jest dyrektor duńskiego Instytutu Badań nad Szczęściem Meik Wiking. Czym jest hygge? Po przeczytaniu książki, która jest nie tylko świetnie napisanym tekstem, ale również zbiorem przepięknych, inspirujących zdjęć, odnoszę wrażenie, że dla każdego może ono oznaczać coś innego. Istnieją jednakże wspólne czynniki zaliczające się do grona rzeczy, które są hyggelige. Jest to na przykład przytulanie, świeczki, ciepła herbata lub kawa, puchate kapcie i koc. Lektura nie uczy wprawdzie jak owo słowo wymawiać, lecz jak sam autor stwierdził (cytując Kubusia Puchatka) "tego się nie pisze, to się czuje". Jest to jedno z tych nieprzetłumaczalnych słów, które są przypisane tylko jednej konkretnej kulturze czy językowi, jak na przykład włoska gattara. Zawsze zastanawiało mnie jak mieszkańcy Skandynawii mogą być uznawani za najszczęśliwszych ludzi na świecie, skoro słońce oglądać mogą w zasadzie tylko na ekranie telewizora. Odpowiedzią na to jest hygge, które symbolizuje poczucie komfortu, bezpieczeństwa, ciepła... W książce znajdziecie również spis hygge potraw, miejsc, przedmiotów, które pozwolą nam poczuć niepowtarzalny klimat duńskich mieszkań oraz pomysły jak sprawić, by cały nasz rok był hyggelig. Te ostatnie mam zamiar zacząć wcielać w życie już od jutra.
Zostaniemy na moment w temacie literatury, gdyż mam Wam do pokazania jeszcze jedną niesamowitą książkę, którą znalazłam w tym roku pod choinką. Profil Brandona Stantona śledzę na Facebooku już od dawna i nieraz zdarzyło mi się wylać morze łez, czytając historie mieszkańców Nowego Jorku. Bo na tym właśnie Humans of New York polega. Stanton przemierza ulice dzielnic NY i fotografuje napotkane osoby, a każda z nich ma do opowiedzenia jakąś historię, czasem zupełnie nieistotną, czasem kompletnie odmieniającą los. Może być ona zawarta w zaledwie jednym zdaniu, albo w całej długiej opowieści. Książkę DOSŁOWNIE zjadłam w dwie godziny i polecam ją każdemu, nie tylko fanom twórczości Brandona.

Z tego miejsca chciałabym życzyć Wam wszystkim, aby 2017 rok był lepszy od obecnego, choć zdaję sobie sprawę, że nie jest to wysoko postawiona poprzeczka.  Co więcej, z radością będę patrzeć na odejście 2016 roku w diabły... 














Pupile są bardzo hyggelige.


Zapalenie skóry jest z kolei zupełnie nie hyggelig.

ZARA dress
fot. Nina

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz