niedziela, 20 maja 2018

Pomalo

"Zadar has the most beautiful sunset in the world, more beautiful than the one in Key West, Florida, applauded at every evening." - Alfred Hitchcock
"Jak dorosnę, chcę być Chorwatem" - Kasia S.

W styczniu podczas podróży do babci zgadało nam się w aucie o snach. Tego dnia śniło mi się akurat, że podróżuję po Bałkanach unoszącym się w powietrzu pociągiem, a Heath Ledger jest moim chłopakiem (najlepiej, nie?). Rodzice z kolei, nie znaleźli się tej nocy w żadnym raju. Ani nie w pięknej Chorwacji, ani nawet nigdzie w pobliżu Sopotu (co mogłoby okazać się w zasadzie całkiem przyjemnym snem). Mama musiała oskórować na obiad trzy szczury, a tata z kolei, zgubił się we Frankfurcie na lotnisku i nie mógł wrócić do domu, bo wszyscy mówili do niego po niemiecku (a tata, jak to prawdziwy patriota, po niemiecku nie gada). No i tak czekała mama na niego z tymi nieszczęsnymi szczurami na obiad, a tata u Niemców. (Zastanawia mnie, gdzie w tym czasie była Amelia?)
Być może to nie przypadek, że pod sny i marzenia przypada w języku angielskim i chorwackim to samo słowo. Choć co prawda Zadar ani mi się nie przyśnił, ani też zbytnio o nim nie marzyłam. Znalazł się gdzieś pomiędzy. Mając w głowie szare bloki, które mijałam wychodząc z uczelni ciężko mi było na początku uwierzyć, że to, co zobaczycie poniżej, nie jest filmowym kadrem. Życie w Chorwacji można w zasadzie opisać tylko jednym słowem - pomalo (w wolnym tłumaczeniu, po prostu powoli). Wyobrażacie sobie rzeczywistość, w której wykładowca spóźnia się na własne zajęcia 40 minut, a uczniowie, zamiast wyklinać i uciekać po 15 minutach, kupują kawę i cierpliwie czekają na nauczyciela? Bo tak właśnie wygląda moja rzeczywistość od niemal trzech miesięcy (Chorwaci bardzo lubią się spóźniać). Planowanie kolejnych wycieczek, całodzienne opalanie, spacery po Rivie i zero, absolutne zero stresu. Choć sesja za pasem, włosy z głowy nie wypadają, a paznokcie wciąż całe (w Polsce byłabym już łysa z nerwów). Jeśli więc macie problemy ze stresem (przez które ja przechodzę w zasadzie od momentu kiedy 23 lata temu zostałam wydana na ten świat) - olejcie wizyty u terapeuty, Prozac na dłuższą metę też nic Wam nie da. Jedyne co wasz doktor może Wam przepisać na 'polską' chandrę, to urlop w Chorwacji. No i Zarka blisko... Jak w niebie po prostu. Chociaż nikogo pewnie nie zdziwi jak teraz napiszę, że najchętniej wróciłabym już do ukochanego Mrzeżyna i poszła do jakiejś roboty... No bo ileż można się tak opierdzielać pogrążać w bezczynności?

Zostawiam Wam fotki z Zadaru i wycieczki do Splitu. Następnym razem Bośnia - może tym razem sprężę się z notką szybciej niż po trzech miesiącach...


ZADAR




Mój wydział - nad samym morzem, pod palmami. Jedyny minus? Pan portier/Cerber, który nie wpuści Cię do środka w krótkich spodenkach, nie ważne, że na zewnątrz jak u Hadesa za piecem.


Zanim wyjadę, dowiem się o co chodzi z tą muszlą. 








Pamiętam w jaką panikę wpadłam gdy pierwszego dnia w Zadarze, jedyną osobą jaką spotkałam na ulicach starego miasta była Pani ze zdjęcia powyżej. Teraz za to, narzekam na tłok. 


Tutaj naprawdę mają najpiękniejsze zachody słońca...


#nofilter !


W wolnym czasie przyklejam dzioby do jajek razem z dziećmi z pobliskiego przedszkola.



Kiedy jeszcze byłam blada.



I chuda.


Wolny czas spędzamy na plaży...


...na kawie...


...na jedzeniu...


...znów na jedzeniu...


...i na menzie - dwudaniowy obiad z deserem za 5 złotych polskich to prawdziwy deal
(dlatego właśnie przytyłam).


Czasem wypada również pójść na zajęcia, ale jak tu się uczyć kiedy za oknem taki widok?



Domy w najbogatszej dzielnicy Zadaru sprawiają, że do teraz nie mogę zebrać szczęki z podłogi.


Dwa tygodnie temu Zadar odwiedził znany autor skandynawskich kryminałów - Jo Nesbo. Nie mogę się nazwać jego fanką, gdyż nigdy nie przeczytałam żadnej z jego książek. Na spotkanie i po autograf poszłam dla mamy. 


Nie pytajcie dlaczego tak. 

SPLIT


Nieznajoma, ale bardzo urocza para.








Święty Mikołaj nie mieszka na Biegunie Północnym, tylko w Splicie.


Dzielny David.











Jeśli będziecie kiedykolwiek w Splicie - musicie pójść na te hamburgery, niebo w gębie.





fot. Monika D. i mój super-ekstra Iphone z wypasioną aplikacją, która stylizuje fotki na lata 90. Dlaczego nie wzięłam lustrzanki? Bo jestem głupia.

2 komentarze:

  1. Moja kochana Soniu, jak ja się bardzo cieszę, że ta Chorwacja Ci służy!
    Sama byłam tam cztery razy na wakacjach, właściwie prawie zawsze stacjonowaliśmy niedaleko Splitu. To był piękny czas. Taki spokojny, odprężający... Powoli to dobre słowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj służy bardzo! Dokładnie tego było mi trzeba. :) Chorwacja tak chyba właśnie działa na człowieka - jak najlepszy "odprężacz".

      Usuń